Georges Bizet napisał „Carmen” w 1875 r. –obejrzeliśmy tę operę , (niektórzy z nas po raz kolejny, ale tym razem inną) …. i jesteśmy pod wrażeniem. "Carmen" na scenie MET wyreżyserowała Carrie Cracknell. – Nadaje nowy ton klasycznej opowieści o śmiertelnej namiętności, przenosząc ją w czasy współczesne i wplatając w wydarzenia wątek handlu ludźmi . Tytułową rolę gra mezzosopranistka Aigul Akhmetshina. W obsadzie znalazły się też inne operowe gwiazdy. Na scenie będzie można zobaczyć tenora Piotra Beczałę w roli kochanka Carmen, Don Joségo, sopranistkę Angel Blue jako Micaëlę oraz bas-barytona Kyle’a Ketelsena w roli Escamilla. Orkiestrę poprowadził Daniele Rustioni. Debiutująca w Metropolitan brytyjska reżyserka nie tylko przeniosła akcję „Carmen” do współczesności, ale umieściła ją na prowincji południowych stanów Ameryki. Nie ma więc w przedstawieniu hiszpańskiego kolorytu. Bohaterowie przemieszczają się ciężarówkami, niektóre sceny rozgrywają się przy dystrybutorach z paliwem, a finałowa corrida została zamieniona na rodeo. Z takiego świata usiłuje wyrwać się Carmen, bo żyje się w nim jak w klatce. W trakcie przerwy mogliśmy wysłuchać- dzięki tłumaczeniu Pana Pawła Chojnackiego – wywiadu z Piotrem Beczałą, który skierował także do nas widzów pozdrowienia po polsku. Zaktualizowanie sztuki nie wpłynęło w żaden sposób na wspaniałą muzykę G.Bizeta.
Teresa Rakocińska
JF