Grupą 14-tu osób wyruszyliśmy z Rzuchowej na powitanie wiosny, a ta zaskoczyła nas drobnym deszczem – mżawką, który wkrótce przestał i zza chmur wyjrzało słońce i zrobiło się ciepło i przyjemnie. Po godzinie marszu Łaziki przekroczyły magiczną liczbę, a mianowicie 5000 kilometrów wspólnego wędrowania przez 10 lat. Zostało to uwiecznione pamiątkowym zdjęciem, niemałe osiągnięcie jak na amatorską grupę piechurów. W lesie pojawiły się pierwsze zawilce i coraz śmielej rozwijające się pączki zielonych listków na krzewach i drzewach. Przez Błonie dochodzimy do Dunajca i szukamy odpowiedniego miejsca z dobrym dostępem do brzegu. Poziom wody jest spory / w poprzednich latach był o wiele niższy / i po wypowiedzianych zaklęciach rzucamy piękne panny marzanny do wody / jedną zrobiła Gosia a drugą Ela B./. Pierwsza dość szybko chwyciła nurt wodny i popłynęła …hen do morza, a druga długo nie mogła złapać nurtu, ale w końcu też jej się udało. I tak oto mamy nadzieję na szybką i ciepłą wiosnę. Na Dunajcu mogliśmy też poobserwować stado łabędzi, zwłaszcza start do lotu i później lądowanie. Po krótkim odpoczynku udaliśmy się dalej wzdłuż Dunajca do Lasu Buczyna. Tutaj zastaliśmy dwie grupy młodzieży żydowskiej modlącej się przy grobach pomordowanych, więc nie zakłócając ich modlitw przeszliśmy obok udając się od razu na przystanek autobusowy. Wycieczka była krótka, bo przeszliśmy tylko 9 kilometrów, ale za to historyczna i połączona z obrzędem ludowym.
Tekst Urszula Marzec
Foto M. Stec