Z przyjemnością wysłuchaliśmy kolejnego wykładu dr Marka Smoły dotyczącego historii II Rzeczypospolitej. Obraz budowy państwowości po 123 latach zaborów, zmian pokoleniowych, z problemami, które trudno sobie wyobrazić począwszy od granic, nieuregulowanych traktami po wszystkie choroby młodej demokracji. Po tylu latach bez swojego państwa – społeczeństwo było spragnione działania, decydowania, tworzenia zrębów Polski na nowych zasadach. Cele jakże szczytne, ale realizacja czasami bardzo kiepska. Powstanie kilkudziesięciu partii, podziały, kłótnie i normalna wzajemna zawiść nie wpływały pozytywnie na rozwój młodego państwa. Józef Piłsudski jako mąż opatrznościowy powstającej Polski to dla jednych zbawca i bohater a dla drugich wręcz zabójca demokracji. Jak dodamy do tego polskiego bigosu często nie trafione decyzje kadrowe na wielu szczeblach władzy co opisał prześmiewczo Dołęga – Mostowicz w swojej książce „Kariera Nikodema Dyzmy” to mamy obraz tamtej rzeczywistości w trudnych czasach rodzącego się nacjonalizmu i faszyzmu na świecie, o czym pewnie będzie na kolejnym wykładzie.
Dla mnie zastanawiające jest coś innego. Po I wojnie światowej w sprzyjających okolicznościach geopolitycznych nasi pradziadowie wywalczyli naszą niepodległość za cenę tysięcy zabitych i rannych. Chwała im za to. Po II wojnie światowej i 44 latach panowania socjalizmu narzuconego Polakom przez „Wielkiego brata” Naród się obudził, powstała „Solidarność” i w 1989r. rozpoczęliśmy trudną budowę wreszcie niepodległego Państwa. Tym razem na drodze pokojowych przemian co nie wszystkim się do dzisiaj podoba bo osobiście nie „załapali się” i przespali ten wielki moment historii. Gdy popatrzymy krytycznie wstecz, to okazuje się, że popełniamy te same błędy. Okrutne historyczne Dèjà vu.
Rozdrobnienie partii – przerabialiśmy, ciągotki do autokratyzmu – przerabiamy, kłótnie, szkalowanie innych, zawiść, podziały polityczne – twórczo rozwinęliśmy o nowoczesne środki przekazu. Karierowiczostwo – T. Dołęga-Mostowicz musiałby w naszych czasach dopisać co najmniej z dwa tomy do swojej powieści bo „Dyzmów” namnożyło się nam jak grzybów po deszczu.
Smutne, że nie potrafimy uczyć się na własnych błędach przez co rozwijamy się wolniej i ciągle gonimy inne kraje mając taki potencjał w narodzie.
Jutro znów obudzimy się i usłyszymy lub przeczytamy że „My i Stany Zjednoczone ……….Spokojnie, aby nie było pompatycznie to pamiętam w mojej maleńkiej mikro-skali przemiłą Panią woźną, która, także zawsze z powagą informowała uczniów i nauczycieli że: „ Ja i Pan dyrektor……..” Coś w tym jednak jest.
JF